„Sugeruję,
by pracę tę czytać w ten sam sposób, w jaki należy uprawiać
psychoanalizę – bez pamięci i pragnienia. A potem zapomnieć.
Można do niej wracać, ale nie pamiętać” (Bion,
1967,
s. 163).
Inicjatywa Oficyny Ingenium,
która publikuje pierwszą w Polsce książkę Biona, to zamierzenie
nowatorskie, niełatwe i pionierskie. Ale przecież Bion sam był
pionierem nowych myśli w psychoanalizie; cechowała go odwaga i
determinacja charakteryzująca wielu psychoanalitycznych odkrywców,
począwszy od Freuda.
Tezy Biona na pewno nie są
łatwe do zrozumienia i zaakceptowania, niełatwa też jest, proponowana
przez niego, droga poznania. Czytelnik tej książki dostaje
zaproszenie do obcowania z nowym doświadczeniem, które może okazać
się niełatwe i konfrontujące. Jestem jednak przekonany, że wysiłek
włożony z zapoznanie się z tą książką – i w ten sposób z Bionem
– okaże się tego wart i że będzie to nie tylko chwilowa
przygoda. Przed tymi, dla których myśl Biona była do tej pory
zupełnie obca, książka ta otworzy nowe perspektywy psychoanalityczne.
Inni, którzy spotkali się wcześniej z myślą Biona, zyskają szansę
kontynuowania znajomości. Przypuszczam, że dla nich – tak jak
dla mnie – czytanie prac Biona stać się może niekończącą się
sposobnością do odkrywania nowych znaczeń nie tylko w jego tekstach i
sformułowaniach, ale również we współdziałających z nimi własnych
doświadczeniach i przemyśleniach.
Nie ulega
wątpliwości, że spuścizna Biona stanowi znaczący i trwały wkład do
rozwoju teorii i praktyki psychoanalitycznej. Mimo sporów na temat
znaczenia jego dorobku oraz trudności w jego zrozumieniu i
przyswojeniu wiele z teoretycznych koncepcji Biona znalazło
zastosowanie. Czasem zostały one przyswojone, a czasem tylko
„oswojone”. Najbardziej znanym przykładem może być
pomieszczające/pomieszczane (ang. container/contained;
po polsku raczej niefortunnie tłumaczone jako „kontener i
kontenerowane”) – jedna z najbardziej znaczących i
„pomieszczających” konceptualizacji Biona. Z racji swej
pozornej dostępności pojęcia te bywają stosowane w sposób
uproszczony, nie tylko zresztą w języku polskim. Takie „łatwe i
przyjemne” zastosowanie myśli Biona bywa pragmatycznie
użyteczne, ale może okazać się niekorzystne, jeśli prowadzi do
pomijania złożoności zjawisk psychicznych, ograniczając w ten sposób
możliwość ich poznania. Rezultatem może być „spoczęcie na
laurach” i zadomowienie się w wygodzie „oswojonych”
prawd.
Czytając oryginalne prace
Biona, widzimy jasno, że nie pozwala on nam „spocząć na
laurach” i zaprzestać poszukiwań, zamykając ciekawość w
„pojemnikach” gotowych, skończonych teorii. Autor woli
nazywać swoje konstrukcje teoretyczne modelami, które są według niego
„narzędziami praktykującego psychoanalityka, ułatwiającymi
myślenie o czymś, co jest nieznane” (Bion, 1962, s. 88). Teorie
traktowane w ten sposób i pomagające w dokonywaniu własnych odkryć i
dochodzeniu do własnych sformułowań, nie zastępują i nie blokują
własnego myślenia. […]
Michał Łapiński
Rozdział 6
Mistyk i grupa
Wydaje się absurdalne, by
psychoanalityk nie mógł oceniać jakości swej pracy. Gdy podejmuje on
próbę dokonania takiej oceny, może wziąć pod uwagę swoją reputację
(czynnik zmienny, mało wiarygodny i nieprzydatny jako podstawa
oceny), lęk lub też poczucie satysfakcji i zadowolenia z – jego
zdaniem – dobrze wykonanej pracy. Ta ostatnia reakcja wydaje
się kryterium równie dobrym, jak każde inne, ale budzi wątpliwości i
bywa źle rozumiana. Jedyna osoba – oprócz analityka –
która ma prawo wyrazić opinię to pacjent. Jego opinia także musi
podlegać weryfikacji. Ujawnione przyjacielskie i wrogie uczucia
zbiegają się i powinny ostatecznie pozwolić na sformułowanie mądrej,
życzliwej, choć krytycznej oceny. Zamiast tego intuicyjnie
stwierdzamy: „To jest prawda, przyjmij ją”. Takie
sformułowania trudno uznać za naukowo uzasadnione; potrzebujemy
czegoś lepszego. Nasze pragnienie nie zostanie zaspokojone, dopóki
nie zrozumiemy, iż takie pojęcia, jak religia, sztuka, nauka –
tak jak rozumiemy je dziś – są równie niezadowalające, jak
sformułowania: „prawda”, „piękno”, „bóg”
lub „żywot wieczny”.
Wypowiedź lub sformułowanie to
końcowy produkt przekształcenia; wszelkie przekształcenia kojarzone
są z jakąś perspektywą. Psychoanalityk od początku swego rozwoju i od
początku rozwoju psychoanalizy konfrontuje się z problemami, będącymi
konsekwencją tego, iż żadna przyjmowana obecnie perspektywa nie
wydaje się właściwa. Krytykowanie psychoanalizy jako dyscypliny
„nienaukowej” brzmi równie absurdalnie, jak zarzucanie
jej „niereligijności” lub tego, że nie jest
„artystyczna”. Psychoanaliza nie należy do żadnego z tych
obszarów – za co jest krytykowana – a jednak gdyby jej
się to „udało”, nie uwolniłaby się od zarzutów. Kluczowe
sformułowanie, dla którego nie istnieją żadne substytuty, brzmi: to
jest „niepsychoanalityczne”.
[…]
Grupa musi zachować spójność i
tożsamość; wysiłki zmierzające do tego celu przybierają postać
zwyczajów, praw, kultury i języka. Grupa potrzebuje także wyjątkowych
jednostek, a więc musi o takie osoby zadbać. Wydaje się to proste,
gdy wyjątkowość takich ludzi jest niepodważalna, a ich wpływ na
grupę, rządzące nią prawa i zwyczaje oceniamy jako życiodajny –
albo odwrotnie. Tego typu rozróżnienie budzi wątpliwości i często
mimo upływu setek lat toczą się spory o to, czy dana osoba wywarła
pozytywny, czy szkodliwy wpływ. Podobnie rzecz się ma z ideami; poza
tym grupy bywają wrogie lub przyjazne, życzliwe lub nieżyczliwe dla
rozwoju nowej osoby bądź idei.
„Wyjątkową jednostkę”
można nazywać różnie: geniusz, mesjasz, mistyk; miewa ona wielu lub
niewielu wyznawców. Grupa negatywna przedstawia się jako wróg
obietnicy i robi to w sposób nieczytelny dla zwykłych ludzi, ale
najwyraźniej zrozumiały dla jednostek utalentowanych, poszukujących
atmosfery bardziej sprzyjającej rozwojowi jej talentów. Dla
uproszczenia takie wyjątkowe osoby nazywać będę „mistykami”.
Do grupy tej zaliczam naukowców, a wśród nich znakomitym
przedstawicielem jest Newton: jego mistyczne i religijne
zainteresowania odrzucano jako aberracje, choć należałoby dostrzec w
nich matrycę, która umożliwiła sprecyzowania jego formuł
matematycznych.
Mistyk prezentuje się jako
rewolucjonista, albo też twierdzi, iż jego funkcja polega na
przestrzeganiu praw, zwyczajów i wypełnianiu przeznaczenia grupy.
Byłoby dziwne – gdyby większa lub mniejsza – część grupy
nie traktowała prawdziwego mistyka na jakimś etapie jego kariery jako
mistycznego nihilisty. Równie zaskakujące byłoby, gdyby mistyk nie
wywierał nihilistycznego wpływu na grupę, chociażby dlatego, że jego
wkład na pewno okaże się niszczący dla praw, zwyczajów, kultury –
i co za tym idzie – dla spójności jakiejś podgrupy lub wręcz
całej grupy. Wynika z tego, że przy omawianiu ujawniania się mistyka
w grupie nie sposób pominąć cech tejże grupy, których w tym momencie
nie omawiam. Niszcząca siła mistycznego nihilisty lub mistyka,
którego wpływ na grupę bywa niszczący lub nihilistyczny, obejmuje
Język Osiągnięć i zależy od niego, niezależnie od tego, czy przejawia
się on w działaniach, mowie, piśmie czy estetyce. Zazwyczaj sposób
komunikacji ogranicza zasięg działania sił niszczących. Zjawisko
destrukcji pozostaje niezmienne, ale przekazy bywają różnie odbierane
– często jedynie przez nielicznych.
[…]
Obszar osobowości jest tak
rozległy, że nie sposób zbadać go dogłębnie. Każdy praktykujący
psychoanalityk przekonuje się, iż przymiotniki takie jak:
„skończony”, „pełny” nie mają zastosowania do
opisu „analizy”. Im bardziej dogłębne jest badanie, tym
wyraźniej widzimy, iż niezależnie od czasu trwania psychoanalizy,
dociekania zaledwie się rozpoczynają. Psychoanaliza pobudza rozwój
badanego obszaru. Trudność tę zamierzam wykorzystać następująco:
jeżeli prawdą jest, iż proporcje znanego do nieznanego są tak
niewielkie pod koniec
analizy, to w
czasie jej trwania
muszą być jeszcze
mniejsze. Tak więc poświęcanie czasu temu, co zostało już odkryte,
oznacza skupianie uwagi na sprawach nieistotnych. Liczy się jedynie
to, co nieznane i tym psychoanalityk winien się zajmować. Innymi
słowy, pielęgnowanie „pamięci” to zatrzymywanie się na
sprawach pozbawionych znaczenia kosztem tego, co naprawdę ważne.
Podobnie „pragnienie” wprowadza zakłócenie w stanie
umysłu analityka, zakrywa, zniekształca, zamyka jego oczy na sprawę
naprawdę ważną: na aspekt O, prezentujący to, co nieznane i
niepoznawalne, a co jednocześnie ukazuje się tym dwojgu ludziom w
formie przekształconej. To jest ten „ciemny punkt”, który
należy oświetlić „ślepotą”. Pamięć i pragnienie to
„oświetlenie”, niszczące zdolności obserwacyjne
analityka, podobnie jak światło uszkadza kliszę fotograficzną skrytą
w aparacie.
Rozważmy zastrzeżenia wobec
usuwania wspomnień: wydaje się niemożliwym, by utrzymać więź z
pacjentem bez pamiętania, kim on lub ona jest. Ale takie rozpoznanie
nie zależy od pamięci, psychoanaliza też nie na tym polega. Liczy się
doświadczenie, którego specyfikę opiszę metodą przybliżeń. Wszyscy
wiemy, co to znaczy pamiętać
sen; należy
przeciwstawić to doświadczenie innemu, kiedy to sny pojawiają się w
umyśle w sposób nieskrępowany, samoistnie i równie tajemniczo
znikają. Emocjonalny klimat tego doświadczenia nie ogranicza się do
marzeń sennych: myśli także przychodzą swobodnie, wyraziście,
znienacka, z pozornie niezapomnianą klarownością, a potem znikają bez
śladu, dzięki któremu można by je ponownie przywołać. Termin „pamięć”
pragnę zarezerwować dla doświadczeń polegających na świadomych
próbach przypomnienia sobie czegoś. Świadczą one o lęku, iż mogłyby
pojawić się jakieś elementy, „niejasności, zagadki,
wątpliwości”.
Pamięć przypominająca marzenia
senne to pamięć o rzeczywistości psychicznej; jest to także
podstawowy materiał pracy psychoanalitycznej. Pamięć oparta na
doznaniach zmysłowych nie pasuje do zjawisk życia psychicznego:
bezkształtnych, nieuchwytnych, niewidzialnych, pozbawionych zapachu i
smaku. Właśnie z tymi psychicznie realnymi (czyli należącymi do
rzeczywistości psychicznej) elementami pracuje analityk. […]
Wstęp: Michał Łapiński
Przekład: Danuta Golec
Stron: 207
Oprawa twarda płócienna
ISBN: 978-83-62651-49-8
Cena: 82,95 zł (79zł +5%VAT)
Wstęp do wydania polskiego