----------------------------------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czy można podjąć psychoanalizę cywilizacji? Cywilizacji, która w rozpędzeniu, w napięciu woli mocy wpierw przeorała cały świat, a potem, jak szalona,
wymordowała miliony swoich dzieci? Christopher Bollas pokazuje, że można, że jest to działanie płodne, pozwalające rozumieć przeszłość i myśleć
o przyszłości. Zjawiska kliniczne, takie jak maniakalne pobudzenie, psychoza czy melancholijne zapadanie się w siebie, mogą opowiadać za stany
ducha wielkich zbiorowości składające się na Zeitgeist. Ten wypowiada się w słowach i dziełach artystów, w teoretycznych traktatach, ale przede
wszystkim – w czynach. Często strasznych, pozornie niemieszczących się w granicach racjonalności. Właśnie rozumienie tego, co najtrudniejsze
do zrozumienia, jest stawką tej książki. Temu służy tu psychoanaliza. Rozumienie pozwala zaś stawiać postulaty dotyczące przyszłości.
prof. Andrzej Leder
Bollas w fascynujący sposób opisuje nasz dzisiejszy świat, korzystając z narzędzi psychoanalitycznych. „Normopatia i syndrom grodzonego
osiedla” – to mój ulubiony fragment tej książki. Jest też o fenomenie Trumpa, wielkich korporacjach, przekleństwie deregulacji, zjawisku normopatii
i powszechnej depresji pomieszanej z paniczną i maniakalną aktywnością. Podejrzewam też, że każdy odnajdzie na tych stronach jakiś komentarz
na temat własnych kłopotów z rzeczywistością i własnych deficytów psychologicznych. Świetna książka.
Grzegorz Sroczyński, dziennikarz
Christopher Bollas – psychoanalityk, pisarz, wykładowca. Urodził się w Stanach Zjednoczonych, szkolenie psychoanalityczne odbył w Wielkiej Brytanii.
Autor kilkunastu książek z dziedziny psychoanalizy, trzech powieści i pięciu sztuk teatralnych. Wkrótce nakładem Oficyny Ingenium ukaże się kolejna
książka tego autora – Siły przeznaczenia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Życie w epoce oszołomienia
Tytuł oryginału:
Meaning and Melancholia. Life in the Age of Bewilderment
Przekład:
Danuta Golec
Stron: 191
Oprawa miękka
ISBN: 978-83-62651-66-5
Cena: 54 zł (w tym 5% VAT)
Wprowadzenie
1 Poszukiwanie znaczenia
2 Wielka wojna i moment maniakalny
3 Krach
4 Ludzki charakter ulega zmianie
5 Popękane self
6 Normopatia i syndrom grodzonego osiedla
7 Self transmisyjne
8 Nowe formy myślenia
9 Resuscytacja
10 Antyglobalizacja
11 Umysł demokratyczny
12 „Słyszałem, że…”
13 Paranoja
14 Ideologia
15 Elementy układanki
Bibliografia
Niepokojące zwycięstwo Donalda Trumpa w Ameryce, przegłosowanie brexitu w Wielkiej Brytanii, umocnienie się prawicowego populizmu we Francji
i w Niemczech oraz białego nacjonalizmu w Polsce wprawiły w konsternację wszystkich ekspertów. Wprawdzie „my” od dziesięcioleci wiedzieliśmy
o rozwoju ruchów prawicowych – w USA gołym okiem można to było dostrzec, obserwując libertariańskie koalicje, którym przewodzili tacy miliarderzy
jak bracia Koch, otwarcie opowiadający się za odebraniem rządowi kontroli nad wszystkim z wyjątkiem obronności –niemniej jednak wydaje się, że
nowy „pozłacany wiek” wszystkich zaskoczył. Proste fakty finansowe – majątek trzech miliarderów w Ameryce można zrównać ze stanem posiadania
mniej zamożnej połowy mieszkańców kraju; ośmiu najbogatszych ludzi świata posiada połowę tego, co biedniejsza połowa ludzkości – budzą zdumienie
i niedowierzanie.
Jak rozumieć ten nowy rodzaj „rozszczepienia” – między miliarderami i resztą świata, między korzystającymi z dobrodziejstw demokracji i tymi, którzy
chcą ją zniszczyć, między ludźmi obdarzonymi świadomością społeczną a jej pozbawionymi – który ujawnia się w czasach, gdy możemy prawdziwie
świętować niezwykłe osiągnięcia w dziedzinach nauki i technologii?
Freud pisał, że przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, ale obojętność. Jeżeli jednak obdarzeni świadomością społeczną przedstawiciele wszystkich
klas reagują obojętnością na jawne łamanie praw ekonomicznych i ludzkich – tym samym spychając znaczną część populacji do świata przestępczego
pełnego zachłanności, korupcji i nienawiści – to być może ich brak zainteresowania jest tak naprawdę przejawem jakiejś formy nienawiści?
Odwracanie wzroku od przykładów jawnego gwałcenia zasad sprawiedliwości społecznej nie jest zjawiskiem nowym. Obserwowaliśmy taką postawę
w wieku XIX, kiedy przybierała postać biernej akceptacji nędzy klasy pracującej lub ludów skolonizowanych. Jednakże w latach 80. XX wieku wszyscy
przywódcy świata zachodniego jawnie porzucili zasady sprawiedliwości społecznej na rzecz niekontrolowanego kapitalizmu i prawicowego libertarianizmu.
Reaganowską gospodarka „sączenia” i skapywania bogactwa w dół (ang. trickle-down) można równie dobrze określić mianem gospodarki „sztuczek”
(ang. trick-down). Z kolei gdy Margaret Thatcher oznajmiła, że „coś takiego jak społeczeństwo nie istnieje”, odwołała się do kultury „przede wszystkim ja”,
w której nie ma miejsca na zasady sprawiedliwości społecznej.
W tej książce omawiam aspekty naszej psychologii i stany umysłu, w jakich tkwimy (piszę o tym, jak dotarliśmy do tego punktu i co możemy z tym zrobić),
śledząc przy tym proces kształtowania się zachodniego sposobu myślenia w ostatnich dwóch stuleciach. Koncentrując uwagę na zmieniających się
nieświadomych czynnikach w psychologii grup, z konieczności muszę pominąć wiele innych aspektów, nie staram się więc podsumować całej historii
intelektualnej Zachodu. Podejmę jednakże próbę omówienia, nazwania i odnalezienia źródeł głębszych problemów psychologicznych, które przyczyniły
się do kryzysu w świecie zachodnim i na całym globie. Proponuję określony zestaw terminów i punktów widzenia, które mogą przygotować grunt do
rozmaitych dyskusji o trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się ludzkość.
Książka wymaga więc, by czytelnik skorzystał ze swojej zdolności negatywnej i świadomie zawiesił wątpliwości, gdyż piszę o zjawiskach kulturowych
w sposób, który wydaje się odległy od pogłębionych i szczegółowych analiz historycznych. Szeroko zakrojone debaty intelektualne pobudzają w nas
reakcję: „Chwileczkę, a co z x?”, zawsze można też znaleźć wyjątki od ogólnych stwierdzeń. Proszę więc czytelnika, by skupił uwagę na zaprezentowanych
koncepcjach i wybaczył, że inne pominąłem.
Od czasu do czasu wspominam o tym, jak „my” – mieszkańcy Zachodu – czuliśmy się w różnych dekadach. Może się wydawać, że odwołuję się do
królewskiego „my”, a przecież taki byt nie istnieje. Jest to nawiązanie do Zeitgeist – uczucia wzbudzanego w populacji w odpowiedzi na problemy życiowe
w kulturze zachodniej. Proces demokratyczny rozumiem zgodnie z tym, jak definiował go John Stuart Mill w książce O wolności, jako świat, w którym żyją
„jednostki myślące”. Do tej grupy zaliczają się osoby obu płci, pochodzące z różnych klas społecznych lub grup etnicznych, które zastanawiają się nad
tym, co przeżywają, i poddają refleksji tajemnice życia psychicznego.
Kiedy więc myślimy o tym, co przydarzyło się nam przez ostanie dwa stulecia, o maniakalnych stanach umysłu dominujących pod koniec XIX wieku
i o katastroficznej utracie wiary w ludzkie wartości, która była konsekwencją pierwszej wojny światowej, zwanej wielką wojną, mamy na myśli zwykłych
mężczyzn i zwykłe kobiety, ludzi oczywiście niedoskonałych, ale skłonnych do refleksji nad tym, co dzieje się na świecie i nad swoim miejscem
w „wielkim łańcuchu istot”, jak określił to Arthur Lovejoy.
Oczywiście nikt za swego życia nie poznał wszystkich stanów umysłu z tego okresu. Człowiek urodzony w połowie wieku XX nie doświadczył manii
końca wieku XIX. Czy można więc twierdzić, że „my” przeszliśmy przez te rozliczne etapy utraty, żałoby, fragmentacji i odrętwiającej niepewności?
Bez dwóch zdań oczywiste jest, że z doświadczeniami tymi w omawianych epokach odmiennie mierzyli się kobiety i mężczyźni; członkowie mniejszości
etnicznych i biali; bogaci i biedni.
Trzeba więc zacząć od kluczowych wyjaśnień. W każdej społeczności wykształca się kultura dominująca, a także rozmaite kontrkultury; to odpowiada
za narodziny wielu stanów, czyli różnych mentalności. Mentalność kulturowa może trwać przez pokolenia, długo po odejściu tych, którzy uczestniczyli
w jej powstawaniu. Można to zaobserwować na przykładzie historii imperium brytyjskiego: pewien sposób myślenia zainicjowany przez brytyjski
kolonializm w wiekach XVII, XVIII i XIX pozostał aktywny także w połowie XX wieku, choć era imperialna dawno przeminęła.
Psychodynamiczne zasady rządzące kulturą – sekwencja stanów umysłu omawiana w tej książce – odnoszą się do tych typowych dla mas dziwacznych
„marzeń”, które zmiotły z powierzchni ziemi całe pokolenia. Dowiodę, że po pierwszej wojnie światowej nastąpiła całkowita utrata wiary
w humanistyczno-racjonalistyczne założenia rządzące w poprzednich stuleciach. Niektórzy pisarze rozpoznali tę zmianę, na pewno nie
odczuwali jej wszyscy ludzie, a jednak sny danej społeczności – historia jej kultury – rejestrują pojawienie się nowych stanów psychologicznych.
Sny te nie muszą przenikać przez indywidualną przestrzeń psychiczną obywateli, ale zapisały się i podlegały opracowaniu w nieświadomych procesach,
które tworzą dynamikę społecznego śnienia.
Milenialsi pojawili się na świecie zdominowanym przez skrótowe formy komunikacji, gdzie bardziej ceni się tweety niż listy. Ta kultura zasadniczo
nie jest zainteresowana badaniem świata wewnętrznego, ekscytuje się z kolei technologicznymi osiągnięciami aplikacji internetowych i mediów
społecznościowych. Mało prawdopodobne wydaje się, by milenialsi zdawali sobie sprawę z tego, co świadomość Zachodu utraciła w dekadach
poprzedzających ich narodziny. Jednakże, podobnie jak konstytucja amerykańska nosi ślady sposobu myślenia tak zwanych „ojców założycieli”,
tak samo każde społeczeństwo wyznaje przekonania i odtwarza stany umysłu pokoleń wcześniejszych, stany wpisujące się w to, co Jung tak trafnie
określił mianem „zbiorowej nieświadomości”. Formy utraty, żałoba lub chęć odwetu po doznanej stracie mogą więc być przekazywane drogą
nieświadomej identyfikacji. Nowe pokolenia, w atmosferze znużenia i niewygody, czują, że obietnice poczynione przez społeczeństwo – jawnie
lub nie – nie są realizowane.
Prosty przykład to obecna utrata iluzji i wiary w american dream. Pozornie jest on prawem każdego amerykańskiego obywatela, ale jawi się jako
perspektywa mało prawdopodobna ludziom zniewolonym przez pożyczki zaciągnięte na poczet studiów i niemogącym znaleźć przyzwoicie płatnej
pracy. Gdyby milenialsi mieli odtworzyć „historię rodzinną”, ekshumując szczątki cywilizacji, aby dokonać swoistej autopsji, wśród gruzów
odnaleźliby zapewne marzenia i projekty świata bardzo odmiennego od odziedziczonego przez nich wypełnionego smogiem krajobrazu.
A co z ludźmi, którzy widzą rzeczywistość skrajnie odmiennie? Jak możemy odnaleźć wspólne „my”?
Nawet jeżeli ludzie mają bardzo odmienne doświadczenia indywidualne, w ich psychikach rozpoznajemy stany wspólne dla członków danej
społeczności. Połowa Amerykanów była wzburzona zwycięstwem Trumpa, ale druga połowa świętowała. W tej książce stawiam tezę, że przegrany
niesie ciężar prawdy psychicznej, że rejestruje utratę tak naprawdę przeżywaną zbiorowo przez wszystkich. Na przykład o zwolennikach Trumpa
można myśleć jako o tych, którzy wyrażają część osobowości, odciętą od szerszego wachlarza uczuć. Nie oznacza to jednak, że każda grupa
częściowych osobowości zapewnia stabilną tożsamość pewnej części społeczeństwa. Jesteśmy w tym razem; każdy zwolennik Trumpa albo brexitu
reprezentuje aspekty wszystkich osobowości.
Obecnie miliony ludzi aktywnie uczestniczą w „świecie przestępczym”. Libertarianie zalecający eliminację kontroli rządowej, by ułatwić wybranej
grupie akumulację bogactwa i władzy; zwolennicy Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego, którzy produkują i sprzedają broń, wiedząc, że będzie
używana do masowych morderstw; producenci pestycydów niszczących dziką przyrodę, od której zależy nasze przetrwanie; przemysł farmaceutyczny
„leczący” cierpienia psychiczne poprzez paraliż naszych zasobów psychicznych i poczucia tożsamości; rządy wspierające międzynarodowy handel
bronią i dostarczające broń masowego zniszczenia małym narodom na całym świecie. Możemy potępiać jednostki angażujące się w te cyniczne
przedsięwzięcia, ale na swój sposób każdy z nas wspiera świat przestępczy.
Przedmiotem analizy będzie też zwrot w kierunku cynizmu, który wzmacnia raczej zobojętnienie niż zainteresowanie prawami człowieka
i bezpieczeństwem planety. Instytut Badań nad Polityką ogłosił w roku 2017, że nadszedł czas „kryzysu moralnego”: utrata wiary w samych
siebie, która narastała przez pokolenia, a teraz stała się psychicznym faktem naszego życia.
Każda analiza psychologiczna zachowań ludzkich pociąga za sobą wydawanie ocen na temat psychotycznych i niepsychotycznych części naszych
osobowości, naszych seksistowskich i rasistowskich uprzedzeń, a także bardziej otwartych i tolerancyjnych trybów myślenia. Rozpoznanie
w sobie aspektów niepokojących nie jest tożsame z przydawaniem ludziom cech patologicznych, podobnie jak rejestrowanie toksycznego
poziomu zanieczyszczenia powietrza w Delhi lub Pekinie nie jest uznawaniem pogody za zjawisko patologiczne.
W tej książce czynię założenie, że wszyscy mamy w sobie takie same aspekty i każdy z nas może się zmieniać – na lepsze lub na gorsze.
A teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musimy nauczyć się rozpoznawania zakłóceń w naszej kulturze, by móc dokonywać pozytywnych zmian.
Pod koniec XIX wieku dominowała maniakalna gorączka, ale miliony uciemiężonych znajdowały się w depresyjnym zastoju. Niektórzy dokonywali
w sobie rozszczepienia i identyfikowali się z radością swoich ciemiężycieli (częste zjawisko, zwłaszcza w grupie robotników z epoki rewolucji
przemysłowej), ale napęd maniakalny powstaje wskutek projekcji depresji w uciemiężonych: w pokonanych, w skolonizowanych i w klasę
pracującą. Zdumiewający sojusz ciemiężyciela i ofiary – jak wtedy, gdy biedny biały amerykański robotnik identyfikuje się z Fox News
i ze wspierającymi Trumpa miliarderami – łatwiej zrozumieć poprzez odwołanie do zjawisk psychologicznych niż za pomocą narzędzi analizy
społeczno-ekonomicznej.
Stopniowe niszczenie świata, co próbuję zilustrować w tej książce, łączy wszystkich ludzi we wspólnym uniwersum zbiorowego doświadczenia.
W tej zupie nie ma zwycięzców ani pokonanych: zarówno miliarderzy, jak i bezdomni poczują się zagubieni i wykorzenieni. Oligarchowie gromadzący
fortunę wyłącznie dla samej władzy wchodzą po prostu na szybką ścieżkę wiodącą do nihilistycznej pustki i nie istnieje dla nich żadne centrum odwykowe.
Musimy pilnie znaleźć narzędzia, które pomogą nam zrozumieć i przeorganizować społeczeństwa, by przekierować kulturę – struktury umysłu –
na ścieżki bardziej twórcze. Blokuje nas jednak 50 lat psychofobii: skrajna niechęć do zaglądania do swoich umysłów z obawy przed tym, co możemy
tam znaleźć. Symptomatyczny strach przed słowem „psychoanaliza”, a wręcz chęć jej zniszczenia („jest martwa – a swoją drogą to było jedno wielkie
oszustwo”), to zaledwie czubek góry lodowej. Odrzucenie terapii odwołujących się do wglądu i wykorzystujących rozmowę to wyraz lęku przed
posiadaniem umysłu (który idzie w parze z sumieniem). Jednakże nieświadome rozwiązanie sprowadzające się do oddania władzy nad nami
„siłom” nie-ludzkim (rynkowym, technologicznym, wyborczym) jest głęboko destrukcyjne.
W tej książce podejmuję więc próbę przyjrzenia się temu, co możemy określić mianem „psychologii politycznej”; psychologii wykorzystywanej
do analizowania psychodynamiki kultury tu i teraz.
Christopher Bollas
Santa Barbara, Kalifornia
listopad 2017